wtorek, 24 czerwca 2014

Prolog do właściwej historii - Katherine

Blackie się obcięła! Wybaczcie, ale musiałam się tym pochwalić ;*
-------------------------------

      Różowe światło leniwie wpadało przez okno niewyremontowanego jeszcze domu. Naszego domu. Ale słońce zachodziło dzisiaj jakoś tak inaczej. Krwawo wręcz. Jakby było zapowiedzą czegoś strasznego, czegoś, co dopiero miało się wydarzyć.
    Potrząsnęłam głową odganiając te myśli. Nie mogło przydarzyć mi się nic złego w tym miejscu. Czułam się, jak wyjęta z sielanki, dookoła mnie panował niczym niezmącony spokój. Upiłam łyk martini i zamknęłam oczy wystawiając twarz do słońca.
      Ciszę rozdarł dźwięk telefonu. Odłożyłam drinka na stolik i podniosłam słuchawkę.
-Mamo, Ana właśnie zaczyna rodzić, przed chwilą odeszły jej wody, mamo! To czworaczki...
      Mój syn zaczął panikować, więc i mnie się to udzieliło.
-Jak wy wykarmicie tyle dzieci?!
     Mimowolnie zaczęłam w myślach kalkulować jego zarobki i byłam coraz bardziej przerażona.
-Ja nie wiem. Lekarz powiedział, że będą się od siebie różnic, bo są dwujajowe, czy jakoś tak... Może twoje rodzeństwo by je chciało....
      W głowie zapaliła mi się zielona lampka. To byłoby najlepsze wyjście. Cztery moje siostry zawsze marzyły o dzieciach, ale nigdy los nie był dla nich pod tym względem łaskawy.
-Te dzieci nigdy nie dowiedzą się o sobie. - postawiłam warunek.
-Dobrze.
      Rozłączyłam się. Poczułam ulgę, że nie porywają się z motyką na słońce i nie będą wychowywać czworaczków. Zadzwoniłam od razu do sióstr i kamień spadł mi z serca, gdy wszystkie zgodziły się na propozycję i przystały na mój warunek.
      Uśmiechnęłam się sama do siebie. Mój mąż nie toleruje syna, więc nie byłabym w stanie im pomóc finansowo, bo wszystkie pieniądze dostaję od Christophera. Zresztą, mamy dwójkę własnych dzieci i zawsze chcieliśmy zapewnić im jak najlepszy byt.
      Znów usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Tak? - odebrałam.
       Dzwoniła moja teściowa.
-Christopher... - wręcz zanosiła się od płaczu. - On nie żyje, miał wypadek i...
      Rozłączyłam się. Jak to nie żyje?! Przecież bez niego zostanę z dwójką dzieci na karku i bez środków... Nie...
     Wpadłam do domu i chwyciłam pierwszy nóż, który wpadł mi w ręce. Zdawało mi się, jakby sam Szatan szeptał mi do ucha te potworne myśli. Zabij - mówiły... Zamorduj, pochowaj...
-Adelaide! Chodź do salonu. - zawołałam starszą z córek.
      Schowałam nóż między poły sukni i chwyciłam ją za rączkę.
-Gdzie jest Amanda? - zapytałam, ale ta szybko zbiegła po schodach.
      Zaprowadziłam je do drugiego pokoju i chciałam wziąć do piwnicy, ale po drodze wypadł mi nóż.
-Ciii.... - powiedziałam i jednym ruchem poderżnęłam gardło starszej z dziewczynek.
       Krew trysnęła niczym fontanna czerwieni na ścianę, ale odrzuciłam córkę za siebie i nawet na nią nie spojrzałam. Amanda zaczęła uciekać do piwnicy. Poszłam za nią i z uśmiechem na ustach złapałam za małą główkę, po czym jednym ruchem skręciłam kark. Kości wydały przeraźliwy trzask, kiedy maleństwo padało na ziemię. Ale to dla ich dobra...
      Wyszłam z domu niosąc bezwładne ciała dziewczynek i zakopałam je w lesie, po czym wróciłam do piwnicy i znalazłam starą linę. Przewiesiłam ją przez belkę, stanęłam na stołku... Poczułam widmo śmierci tuż za sobą.
-Christopher, poczekaj jeszcze chwilkę. Zaraz na powrót będziemy rodziną...
      Kilka łez spłynęło mi po policzku, kiedy przewróciłam stołek. Nie walczyłam.
      Praktycznie w tym samym momencie doszedł SMS od syna. "Córki mają nazywać się Julita, Natalia, Justyna i Kasia."

                                                                       ***

      Stanęłam tuż obok swojego ciała i patrzyłam na nie z ciekawością pomieszaną z przerażeniem. Powoli zaczynałam zdawać sobie sprawę z tego, czym się stałam. Podniosłam migający telefon i odczytałam wiadomość. Uśmiechnęłam się na wieść, że zostałam babcią.
      Zastanawiało mnie, gdzie jest Christopher. Dlaczego nie ma go ze mną? Widziałam przez okno dziewczynki stojące przy swoich prowizorycznych grobach. Nie pozbyłam się problemu, Christopher nadal był mi potrzebny.
-Twoja dusza została skalana. Zostaniesz tu na wieki i będziesz pokutowała za swoje grzechy.
     Głos roznosił się zarówno zewsząd, jak i znikąd. I gdy się urwał zobaczyłam, jak obok mnie pojawia się napis: "Boga tu nie ma". Zauważyłam, że nieświadomie z piwnicy zabrnęłam na pierwsze piętro.
     Oszalałam. To jedyne wytłumaczenie.
---------------
Przepraszam za długą nieobecność, ale awarie internetu są niubłagalne ;_; Mam nadzieję, że zrekompensowałam Wam to prologiem ;* Zostawiajcie komentarze, to baaardzo ważne!
-Blackie

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne <3 Naprawdę świetny Prolog. Nie mogę doczekać się rozdziału :))

      Usuń
  2. Świetne:-)
    Już wiem o co chodzi.
    Ej ale z tym morderstwem to na faktach?
    Bosko piszesz Blackie, naprawdę.
    Pozdrawiam i życzę weny:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morderstwo na faktach, wszystko to można wyczytac w archiwum w naszym mieście - jedynym szczegółem, który się nie zgadza jest fakt, że obydwie dziewczynki zginęły w piwnicy :)

      Usuń
  3. A w jakim mieszkacie mieście? Naprawdę zaczynam się bać...

    OdpowiedzUsuń