Wyszłam z apteki zadowolona, podekscytowana, ale zarazem trochę przestraszona. Strzykawki schowałam głęboko do torby i jak gdyby nigdy nic wróciłam do domu. Zamknęłam pokój na klucz, żeby rodzice nie weszli i jeszcze raz obejrzałam zawiniątko.
Rozłożyłam na łóżku białą chustę i wysypałam na nią całą zawartość torebki. Ułożyłam strzykawki w równym rządku, a obok położyłam ampułkę morfiny. Nie miałam żadnego problemu ze zdobyciem narkotyku - moja mama ma własny gabinet dentystyczny, wystarczyło więc zabrać klucze i włamać się tam w nocy.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi mojego pokoju. Podskoczyłam przestraszona i szybko wrzuciłam wszystko z powrotem do torby pieczołowicie przykrywając to białą chustą.
-Justyna, ktoś do ciebie. - zakomunikowała mama, a mi serce prawie wyskoczyło z piersi.
Już za chwilę po raz pierwszy miałam spróbować czegoś mocniejszego, niż trawka, czy dop. Wyszłam z domu kurczowo trzymając pasek od torby i dopiero za rogiem odetchnęłam z ulgą. Darek - mój o cztery lata starszy chłopak - złapał mnie za rękę i co jakiś czas kręcił kciukiem kółka po wewnętrznej stronie mojej dłoni, aby w ten sposób dodać mi otuchy, a reszta znajomych przekonywała mnie, że to nic strasznego.
-Gdzie to zrobimy? - zapytałam.
Musiałam mieć pewność, że meta jest bezpieczne, inaczej nawet nie zbliżyłabym igły do żył.
-Zaraz tam będziemy, to sama ocenisz, czy ci odpowiada. - odparł Wojtek.
Przytaknęłam i szliśmy dalej w milczeniu.Nie zwracałam nawet uwagi na to, gdzie idziemy, tak bardzo byłam pochłonięta rozmyślaniem nad opisami bani, które przedstawiali mi znajomi. Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy niespodziewanie stanęliśmy w miejscu. Przeniosłam wzrok ze swoich nóg na Darka, a potem omiotłam spojrzeniem miejsce, w którym się znaleźliśmy. Byłam pod wrażeniem.
Stałam na leśnej polanie, porośniętej z każdej strony drzewami. Większość z nich pokrył już mech, ale te bliżej były nietknięte przez zielony nalot. Nie to jednak przyciągnęło moją uwagę. Od zachodniej strony, ponad pół łąki zajmował średniej wielkości dom, po części rozsypujący się.
Widać było po nim upływ czasu - był dość staromodny i zniszczony, ale gdyby go wyremontować, mógłby być naprawdę piękny.
-I jak? - zapytał Wojtek.
-Idealnie. - odparłam.
Weszliśmy do środka i od razu owionął mnie chłód. "Niedokończone domy tak mają, zimno bije od ścian" - powiedziałam sobie w myślach i zapomniałam o tym. Usiedliśmy na podłodze w najbliższym pomieszczeniu i wyjęłam z torby arsenał strzykawek i morfinę. Wystawiłam prawą rękę - zapewne nie umiałam sama wbić się w kanał - i poczułam, jak coś zaciska się na moim przedramieniu, po chwili rozluźnia...
Uśmiechnęłam się do Darka i pocałowałam go w usta. Na efekty nie musiałam długo czekać - już po chwili było mi błogo i poczułam się taka szczęśliwa...
W pewnym momencie zobaczyłam na korytarzu kobietę idącą za rękę z dwiema dziewczynkami.
-Kto to? - zapytałam chłopaków.
Nie bałam się. Byłam zbyt szczęśliwa, aby odczuwać strach.
-Kto? - Darek rozejrzał się dookoła. - Nikogo tu nie ma. Wyluzuj mała, zaczyna działać.
Zrobiłam tak, jak powiedział. Oparłam głowę o ścianę i obserwowałam, jak kobieta z dziećmi znika mi powoli z pola widzenia. Wstałam więc i podpierając się ścian podążyłam za nią. Kobieta odwróciła się, ale nic nie powiedziała. Skinęła jedynie podbródkiem w stronę piwnicy i zaczęła schodzić po schodach w dół ku nieprzeniknionej ciemności. Podążyłam za nią i zobaczyłam, jak zza połów białej sukni wyjmuje nóż, po czym wbija go w pierś starszej dziewczynki aż po rękojeść i kiedy ta wijąc się w konwulsjach padła na ziemię, kobieta ścisnęła młodszą za szyję i rzuciła tuż obok bezwładnego ciała poprzedniej ofiary.
Odwróciła się powoli w moją stronę i odgarnęła z twarzy niesforny kosmyk włosów. Kiedy zaczęła się do mnie zbliżać z uśmiechem na ustach stałam, jak sparaliżowana i patrzyłam wprost w jej pozbawione źrenic białe oczy.
- Boga tutaj nie ma - szepnęła.
-----------------------------------
Dziękuję za wszystkie komentarze - jesteście niesamowici! To ostatni rozdział wprowadzeniowy, następnie pojawi się także mój prolog do właściwej historii i opowiadanie nabierze kształtu :) Zaznaczam, że w zakładkach zamieściłam też autorskie opowiadanie - również tam komentarze mile widziane!
Pozdrawiam
Blackie
piątek, 23 maja 2014
środa, 21 maja 2014
CHAMSTWO
Siema.
Jestem poirytowana.
Wcale nie promuje się na Julicie. Blog był wspólnym pomysłem na temat tego, co przeżywałam z dziewczynami i nadal przeżywam. Wy chyba zwariowaliście. Nie! Wy przecież nie znając mnie, wiecie o mnie wszystko, prawda? Wiecie, gdzie mieszkam, w jakiej jestem drużynie, co robię po szkole, wiecie o mnie wszystko. Haha dobre! Piszemy razem, bo mamy taki kaprys, bo tak nam się podoba i nic wam do tego kochani hejterzy. Spoko, Julita pisze wspaniale, ale ja o tym wiem. Po prostu chcemy pisać razem, bo tak chcemy.
Więc dajcie sobie spokój, bo nie wiem, po co to właściwie to robicie. Te wszystkie kłamstwa na mnie, to absurdy.
A może te anonimy to osoby ze szkoły, które denerwuje to, że nagle zaczełam zadawać się z Julitą! Ogar! Serio.
Nie wiem, po co to robicie, ale uswiadamiam Was, że jest to całkowicie bez sensu. !!!!
Jestem poirytowana.
Wcale nie promuje się na Julicie. Blog był wspólnym pomysłem na temat tego, co przeżywałam z dziewczynami i nadal przeżywam. Wy chyba zwariowaliście. Nie! Wy przecież nie znając mnie, wiecie o mnie wszystko, prawda? Wiecie, gdzie mieszkam, w jakiej jestem drużynie, co robię po szkole, wiecie o mnie wszystko. Haha dobre! Piszemy razem, bo mamy taki kaprys, bo tak nam się podoba i nic wam do tego kochani hejterzy. Spoko, Julita pisze wspaniale, ale ja o tym wiem. Po prostu chcemy pisać razem, bo tak chcemy.
Więc dajcie sobie spokój, bo nie wiem, po co to właściwie to robicie. Te wszystkie kłamstwa na mnie, to absurdy.
A może te anonimy to osoby ze szkoły, które denerwuje to, że nagle zaczełam zadawać się z Julitą! Ogar! Serio.
Nie wiem, po co to robicie, ale uswiadamiam Was, że jest to całkowicie bez sensu. !!!!
poniedziałek, 12 maja 2014
Wprowadzenie część trzecia - Kasia
Siedziałam na parapecie w swoim pokoju, przykryta ciepłym, wełnianym materiałem. W ręku trzymałam ciepłe kako, a wzrok utkwiłam w dalekim horyzoncie za oknem. Miałam zamiar się uczyć, ale nie potrafiłam się skupić, ponieważ przeczuwałam, że zaraz stanie się coś mało przyjemnego.
Ostatnio miałam bardzo dziwne koszmary. Raz śnił mi się ciemny, liściasty las, w którym ciemna postać zakopywała ciało dwójki dzieci, a następnym razem śnił mi się poważny wypadek drogowy, w którym zginął mężczyzna.
Nagle w domu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu.Szybko zbiegłam po schodach, by zdążyć go odebrać.
- Słucham? - Powiedziałam podnosząc słuchawkę.
- Kasiu? Czy jest może mama lub babcia? - Zapytała kobieta zrozpaczonym głosem.
- Mama śpi, a babcia jest u lekarza. - Skłamałam, ale to był jedyny sposób, by dowiedzieć się, o co chodzi. Miałam przeczucie, że jest to coś poważnego.
- Dobrze. W takim razie przekaż wszystkim, że ciocia Irena nie żyje. - Nie odpowiedziałam.Odłożyłam słuchawkę, założyłam kurtkę i wybiegłam z domu.
Dlaczego mam takie głupie przeczucia? Dlaczego akurat w tym pokoleniu padło na mnie?
Zapłakana ruszyłam w stronę miejscowej rzeki, która znajdowała się w małym lasku, łączącym ze sobą dwie miejscowości. Chciałam znaleźć się jak najdalej od domu. W tym momencie chciałam dać upust swoim emocją. Kurtkę obwiązałam w pasie i ruszyłam biegiem przed siebie. Łzy spływały po moich policzkach, jak krople deszczu. Cały makijaż rozmazał się pod wpływem słonych kropel. Ale tak właściwie, dlaczego płaczę? Z powoduciotki? Nie! Przecież prawie jej nie znałam. Przecież łzy to tylko małe, wredne krople, które dla ludzi oznaczają zdecydowanie zbyt wiele.
Zatrzymałam się i usiadłm na rozgrzanym od słońca asfalcie. Chwila zastanowienia. Gdzie ja jestem?
Siedziałam na przeciw wjazdu do ciemnego lasu. Wokół mnie znajdowało się kilka domów i pola. Z tego miejsca czułam bardzo dziwną, a zarazem mroczną energię. Chciałam to sprawdzić, dlatego weszłam w głąb lasu. Być może ma to coś wspólnego z moimi snami?
Szłam przed siebie coraz mocniej odczuwajc paraliżujący strach. Po chwili znalazłm się na rozstaju dróg. Mogłam skręcić w lewo i w prawo. Na ziemi po lewej stronie zobaczyłam mały, czerwony, zakurzony znicz. Wkład już dawno był wypalony. Ostatecznie wybrałam właśnie tę stronę.
Strach powoli zawładnął moim ciałem. Moim oczom ukazała się mała polana, na której stał bunkier powstały z betonowych, nałożonych na siebie płyt, pokrytych leśnym, zielonym mchem. Jednak nie to przykryło moją uwagę. Za bunkrem stał duży dom. Nie posiadał ani okien, ani drzwi. Jego dach mocno się zapadał. Podeszłam bliżej. Chwila. Przecież to jest ten las, w którym zakopane było dziecko z mojego snu.
Spojrzałam w górę na drugie piętro. Mogłabym przysiąść, że stała tam dorosła kobieta. Przestraszona tym, co zobaczyłam szybko wybiegłam pod wejście do lasu.
Ostatnio miałam bardzo dziwne koszmary. Raz śnił mi się ciemny, liściasty las, w którym ciemna postać zakopywała ciało dwójki dzieci, a następnym razem śnił mi się poważny wypadek drogowy, w którym zginął mężczyzna.
Nagle w domu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu.Szybko zbiegłam po schodach, by zdążyć go odebrać.
- Słucham? - Powiedziałam podnosząc słuchawkę.
- Kasiu? Czy jest może mama lub babcia? - Zapytała kobieta zrozpaczonym głosem.
- Mama śpi, a babcia jest u lekarza. - Skłamałam, ale to był jedyny sposób, by dowiedzieć się, o co chodzi. Miałam przeczucie, że jest to coś poważnego.
- Dobrze. W takim razie przekaż wszystkim, że ciocia Irena nie żyje. - Nie odpowiedziałam.Odłożyłam słuchawkę, założyłam kurtkę i wybiegłam z domu.
Dlaczego mam takie głupie przeczucia? Dlaczego akurat w tym pokoleniu padło na mnie?
Zapłakana ruszyłam w stronę miejscowej rzeki, która znajdowała się w małym lasku, łączącym ze sobą dwie miejscowości. Chciałam znaleźć się jak najdalej od domu. W tym momencie chciałam dać upust swoim emocją. Kurtkę obwiązałam w pasie i ruszyłam biegiem przed siebie. Łzy spływały po moich policzkach, jak krople deszczu. Cały makijaż rozmazał się pod wpływem słonych kropel. Ale tak właściwie, dlaczego płaczę? Z powoduciotki? Nie! Przecież prawie jej nie znałam. Przecież łzy to tylko małe, wredne krople, które dla ludzi oznaczają zdecydowanie zbyt wiele.
Zatrzymałam się i usiadłm na rozgrzanym od słońca asfalcie. Chwila zastanowienia. Gdzie ja jestem?
Siedziałam na przeciw wjazdu do ciemnego lasu. Wokół mnie znajdowało się kilka domów i pola. Z tego miejsca czułam bardzo dziwną, a zarazem mroczną energię. Chciałam to sprawdzić, dlatego weszłam w głąb lasu. Być może ma to coś wspólnego z moimi snami?
Szłam przed siebie coraz mocniej odczuwajc paraliżujący strach. Po chwili znalazłm się na rozstaju dróg. Mogłam skręcić w lewo i w prawo. Na ziemi po lewej stronie zobaczyłam mały, czerwony, zakurzony znicz. Wkład już dawno był wypalony. Ostatecznie wybrałam właśnie tę stronę.
Strach powoli zawładnął moim ciałem. Moim oczom ukazała się mała polana, na której stał bunkier powstały z betonowych, nałożonych na siebie płyt, pokrytych leśnym, zielonym mchem. Jednak nie to przykryło moją uwagę. Za bunkrem stał duży dom. Nie posiadał ani okien, ani drzwi. Jego dach mocno się zapadał. Podeszłam bliżej. Chwila. Przecież to jest ten las, w którym zakopane było dziecko z mojego snu.
Spojrzałam w górę na drugie piętro. Mogłabym przysiąść, że stała tam dorosła kobieta. Przestraszona tym, co zobaczyłam szybko wybiegłam pod wejście do lasu.
czwartek, 8 maja 2014
Suprajs
Jesteśmy dumne, że dosłownie po kilku postach mamy tak dużo wejść na bloga - to aż nierealne! Chcemy podziękować za wszystkie komentarze; dzięki Wam dostajemy skrzydeł i wiemy, że robimy coś, co ma sens :)
Z tej okazji mamy niespodziankę ^^ Jeżeli chcecie, to możemy tutaj zamieścić jakieś autorskie opowiadanie, ale nie związane z tematyką bloga - piszcie w komentarzach, co o tym sądzicie, a my najwyżej zrobimy zakładkę z naszymi opowiadaniami :)
-Autorki
Z tej okazji mamy niespodziankę ^^ Jeżeli chcecie, to możemy tutaj zamieścić jakieś autorskie opowiadanie, ale nie związane z tematyką bloga - piszcie w komentarzach, co o tym sądzicie, a my najwyżej zrobimy zakładkę z naszymi opowiadaniami :)
-Autorki
Subskrybuj:
Posty (Atom)